Imagin +18 - "Owoc miał być słodki"

Zakazany owoc zawsze kusił... Zawsze był wypełniony tym czymś co sprawiało, że człowiek chciał go spróbować... Była w nim jednak także gorycz...
******************************************************************************************

Duże łóżko, ona leży obok niego wpatrując się w jego świecące oczy.
Uśmiechnął się lekko.
- Skarbie? - zapytał cichym głosem. - Mogę cię nakarmić?
Spojrzała na niego zaskoczona, ale po chwili na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech w oczekiwaniu na smakołyk... z jego dłoni.
Wziął kawałek arbuza z talerzyka który oddzielał ich dwa zgłodniałe ciała.
Tylko czego pragnęły?
Napięcie nie było spowodowane jedzeniem, myśl o tym że soczysty owoc trafi do jej ust wprost z jego ręki powodowała że jej wargi same się rozchylały. Jej ciało rozchylało się w jego stronę.
Skierował go do jej gotowych ust, nie spieszył się. Uwielbiał zawsze delektować się sekundami, łapać doznania, a ona o tym wiedziała nie przeszkadzając mu w tym.
Owoc dotknął jej dolnej wargi, krople soku spadły po jej brodzie potem powoli spływając po szyi w dół i potem niknąć gdzieś na jej ciele.
Patrzyła na niego, on patrzył na nią, jedyne połączenie między nimi było w tym skromnym kawałku arbuza.
Przesunął się w górę i trafił w jej głodne gardło. Palec chłopaka zahaczając lekko o jej zęby przesunął się w dół po jej wardze. Miley przełknęła owoc który miał być korzeniem ich grzechu. Grzech zawsze jak się zakorzeniał robił się większy i większy. W tym wypadku nie było inaczej.
On nie był dla niej. W jej sercu znajdował się ktoś inny, ktoś kto teraz sądził że jego ukochana znajduje się w swoim domu i pewnie grzecznie siedzi przy biurku ucząc się do szkoły. Justin nie zdawał sobie z tego sprawy, że jest odskocznią od lichego życia. Nie wiedział o tym że ma być tylko dla niej, ma być tylko wtedy gdy ona ma na to ochotę. Nie wiedział, że ona nic do niego nie czuje, zawsze była tylko dobrze wyszkoloną aktorką.
Chłopak spojrzał głęboko w jej oczy po czym chwycił jej kark panując nad nią tym jednym dotykiem. Jego pocałunek nie był taki jak dotyk, dotyk był stanowczy, pocałunek ją dopadał nagle ale nigdy nie chciał być natarczywy. Zawsze miał w sobie promień miłości kołatającej w jego sercu.
Przysunął się do niej, jego ręka wylądowała tuż nad jej pupą, wsunął palce pod jej bluzkę cały czas zadowalając ją swoim powolnym i delikatnym ruchem warg na jej wargach, dłoń poruszała się powoli aż dotarła do stanika. Z lekkim trudem ale odpiął go uśmiechając się przy tym zadziornie.
- Justin ty zboczuchu... a talerz? - szepnęła cicho w stronę jego nadal rozchylonych ust po przerwanym pocałunku.
Ręce mu opadły i obnażył zęby.
- Ughh, dałbym sobie świetnie radę bez przerywania pocałunku - odsunął się po czym zdjął talerz z łóżka i odłożył na podłogę. - Już, a więc na czym to my skończyliśmy? - zastanowił się chwilkę i po chwili na jego twarzy widniał już szeroki uśmiech. - Już chyba wiem...
Zdjął jej bluzkę przez głowę, zsunął z ramion niespiesznym ruchem ręki stanik z jej ciała. Przygryzł wargę zadziornie po czym wplątał swoje usta w jej w szalonym wirze namiętności.
Jej ręka najpierw przesunęła się delikatnym ruchem po jego kroczu po czym wkroczyła zdecydowanie do jego spodni. Ujęła Jerrego w dłoń zdecydowanym chwytem i powoli zaczęła poruszać ręką w górę i w dół. Gigant od razu zrobił się twardy i natychmiast gotowy do szybkiej a jednocześnie romantycznej randki z jej Jaskinią.
Jego reakcja była natychmiastowa... Oderwał się od jej ust, położył głowę gwałtownie na poduszki z zamkniętymi oczami oddychając głośno i gwałtownie wypuszczając powietrze.
Dziewczyna uśmiechnęła się, chciała by on jeszcze bardziej ją pokochał, bardziej pragnął, chciała więcej a tak naprawdę nic z tego co jej dawał nie należało do niej... Wiedziała o tym jednak nigdy nie chciała przerywać tego wspaniałego uczucia, jego niewiedzy, jej niepoprawnej przyjemności.
Odpięła zamek jego spodni, zdjęła je z niego rzucając na podłogę. Potem pozbyła się bokserek karmiąc oczy widokiem jego podnieconego członka.
Złapała go ponownie pewnie i włożyła powoli do ust chowając zęby by nie sprawiać bólu kochankowi. Bieber zajęczał chwytając ją za włosy mocno.
- Głębiej Kochaniej, włóż go głębiej... - szeptał spragniony ulgi pomagając jej i przesuwając jej głowę płynnie po Jerrym.
Odsłonił jej skupioną twarz odgarniając włosy.
Miley widząc czując jak gigant zaczyna wibrować delikatnie pod jej uściskiem natychmiast przerwała.
- Teraz czas by to on mnie zadowolił Biebs - szepnęła po czym zdjęła sukienkę pod która nie było już nic.
- Gdzie twoja bielizna? - zapytał z uniesionymi brwiami.
- Nie ubierałam bo to tylko dodatkowy kłopot dla ciebie Skarbie - przysunęła się nad jego twarz specjalnie zahaczając swoimi ustami o jego po czym położyła się na poduszce. - No dalej, pokaż mi co on potrafi...
- A ty zawsze taka gotowa - zaśmiał się, pojawiając się nad nią i zczepiając ich wargi razem.
Z zadziornym uśmiechem na ustach wszedł w nią powoli i zaczął poruszać się w Jaskini na przemian wolno i szybko obserwując jej reakcję.
Położył dłoń na jej brzuchu chcąc poczuć ciepło jej ciała. Biodra Miley poruszały się razem z nim wyczuwając jego tempo. Zawinęła nogi wokół jego bioder by Justin miał większe pole manewru.
Odsunął się od jej ust, chwycił się mocno kołdry po obu stronach jej ciała po czym wepchnął się w nią gwałtownie. Dziewczyna przysunęła swoją Jaskinię bliżej do niego i poczuła jak obydwoje delikatnie zaczynają drżeć. Obydwoje było blisko, dziewczyna przeczesała włosy rękami odchylając głowę do tyłu.
- Taaak Mark! Błagam szybciej... - krzyknęła zanurzając się w rozkoszy w jego ramionach i przeżywając orgazm.
- Co Kurwa?! - wrzasnął wychodząc z niej natychmiast. - Jaki kurwa Mark?!
Zakryła dłoń ustami patrząc jak on wstaje z łóżka i patrzy się na nią.
- Masz kogoś... - spuścił wzrok.
Wstała z łóżka i stanęła obok niej dotykając jego rozczochranych włosów.
- To nie tak Justin...
- Nie dotykaj mnie! - spojrzał na nią a ona się przestraszyła. Oczy były jasne i miały taki wyraz jakby chciały zabić. - Wyjdź stąd!
- Justin proszę... - jęknęła.
- POWIEDZIAŁEM WYJDŹ! SPIERDALAJ STĄD I WIĘCEJ MI SIĘ NIE POKAZUJ NA OCZY! - krzyknął biorąc jej rzeczy i wyrzucając pod drzwi. - Jak spotkam ciebie albo tego lalusia to was zabiję - warknął - radzę ci być zniknęła teraz i już nigdy więcej się nie odzywała. W innym wypadku nasza rozmowa będzie krwawa.
Wiedziała że to koniec jej podróży po dzikim seksie i słodkim kłamstwie. Grzech ledwo zdążył się zadomowić i już został wyrwany tworząc chwasta kłującego ją w serce.
Wyszła zabierając swoje rzeczy, a on kompletnie załamany położył się na brzuchu płacząc...
Jego serce nigdy więcej nie zaufało kobiecie...


Reply · Report Post