"Zawsze będę cię kochać"

Część pierwsza ---> http://www.twitlonger.com/show/jffca4

Część druga:

-Chris!- krzyknęłam radośnie i mocno przytuliłam się do chłopaka
Odwzajemnił mój uścisk i chodź nie widziałam teraz jego twarzy to byłam pewna że się uśmiecha.
Lekko odsunął się ode mnie.
Przyjaźniłam się z Chrisem od kąt tylko pamiętam. To właśnie z nim przeżyłam swoje dzieciństwo. Nie było dnia żebyśmy nie bawili się razem. Zawsze gdzieś razem wychodziliśmy i wymyślaliśmy rzeczy nie z tej ziemi z czego nasi rodzice nie zawsze byli zachwyceni. Nie raz musieli się za nas tłumaczyć gdy coś nabroiliśmy.
Gdy Chris miał 16 lat musiał wyjechać. Przeprowadzał się razem z rodzicami do Nowego Jorku. Mimo to kontakt nam się nie urwał. Oczywiście już nie widywaliśmy się tak często, ale dzwoniliśmy do siebie, pisaliśmy. Chris jest jedną z niewielu osób, które znają mnie naprawdę. Mówię mu absolutnie o wszystkim, wiem że mogę mu zaufać.
-Czemu jesteś smutna?
Chodź bym nie wiem jak bardzo się starała i tak go nie oszukam. Nawet najpiękniejszy uśmiech nic tu nie da. On i tak wie. Zawsze wiedział kiedy byłam smutna, kiedy coś mnie dręczyło. Mówił że widzi to w moich oczach w które teraz tak uporczywie się wpatrywał.
-Chodzi o Justina?- kiwnęłam głową nawet nie mając zamiaru go oszukiwać- Skrzywdził cię?- w jego głosie dało się wyczuć przerażenie
-Nie- powiedziałam szybko na co chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił
-On nie zasługuję na taką wspaniałą dziewczynę jak ty- powiedział
Nie pierwszy raz usłyszałam od niego te słowa. Nie pierwszy i jestem pewna że nie ostatni. Problem w tym że zawsze byłam przekonana że to nie jest prawda. Zawsze broniłam Justina. Mówiłam że on wcale nie jest zły. A teraz? Teraz już nie jestem tego taka pewna...

Jak najciszej tylko potrafiłam otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Miałam nadzieję że Justina nie ma. Ostatnią rzeczą na jaką teraz miałam ochotę było tłumaczenie się przed nim. Rozejrzałam się wszędzie i nigdzie go nie zobaczyłam. Odetchnęłam z ulgą po czym weszłam do kuchni. Wyjęłam sok i nalałam trochę do szklanki.
-Gdzie byłaś?- odwróciłam się gwałtownie gdy usłyszałam jego głos
Zszedł z ostatniego schodka i powolnym krokiem podchodził do mnie.
Wzięłam jeszcze łyk soku i odstawiłam szklankę na blat.
-U koleżanki- powiedziałam chcąc wyminąć chłopaka, ale ten złapał mnie mocno za nadgarstek
-Kłamiesz- powiedział patrząc mi w oczy
Nie nawiedziłam tego spojrzenia. To było jakby jego oczy mówiły "Zabiję cię". Sto razy bardziej wolałabym żeby uderzył mnie w twarz niż żeby "obdarował" mnie takim spojrzeniem.
Wyrwałam rękę z jego uścisku i szybko poszłam na górę słysząc za sobą potok przekleństw, które wylewały się z jego ust.

-To co robimy?- zapytał mój przyjaciel rozsiadając się na kanapie w salonie
Zajęłam miejsce tuż obok niego.
-Nie wiem. Może coś obejrzymy...
-Spoko- uśmiechnął się
-Mówiłam ci już tyle razy "Spoko" to żadna odpowiedź. Mógłbyś w końcu nauczyć się używać słów "Tak" i "Nie"- powiedziałam i wzniosłam oczy ku górze
-Nic się nie zmieniłaś- usłyszałam jego śmiech- Czepiasz się mnie o to już od dzieciństwa
Lekko szturchnęłam go w ramię, po czym też się zaśmiałam.
-No, bo mnie to denerwuje- próbowałam się usprawiedliwić
- W takim razie bardzo panią przepraszam. Bardzo chętnie obejrzę jakiś film. Albo nie czekaj...inaczej... Będę zaszczycony jeśli pani zgodzi się obejrzeć ze mną film. Tak lepiej?
- Przestań się wygłupiać- powiedziałam śmiejąc się, po czym wzięłam poduszkę i walnęłam go w głowę
-Ejjj!- wrzasnął
Dobrze wiedziałam co teraz zrobi. Znał mój słaby punkt. Zawsze wykorzystywał to przeciwko mnie.
Rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.
Zaczęłam krzyczeć i prosić żeby przestał.
-To przeproś
-Niby za co?
Przestał i spojrzał na mnie.
-Za to że uderzyłaś mnie poduszką w głowę- powiedział i zrobił minę jak małe obrażone dziecko, które nie dostało lizaka
Zaśmiałam się.
-No dobrze już. Przepraszam- powiedziałam i mocno go przytuliłam
-Jaki piękny obrazek- na dźwięk jego głosu przez moje ciało przeszły ciarki, a serce zaczęło mi bić tak szybko jak jeszcze nigdy w życiu
Odsunęłam się od Chrisa. Oboje wstaliśmy z kanapy i spojrzeliśmy w stronę drzwi.
Cholera! Przecież miało go dzisiaj nie być cały dzień.
Zaczął podchodzić w nasza stronę. Chris stanął przede mną, a ja miałam ochotę krzyknąć mu w twarz że jest idiotą. Wiem że chciał mnie bronić, ale wiem też do czego zdolny jest Justin. Bałam się cholernie o Chrisa, a on tak po prostu zrobił parę kroków w przód i stał teraz tuż przed Justinem.
Justin zaśmiał się, a potem... nie wiem tak właściwie co się potem działo. Tak jakby przyspieszył mi się czas.
Wiem że Justin ścisnął dłoń w pięść i z całej siły uderzył Chrisa w brzuch na co chłopak zgiął się w pół. Krzyknęłam coś, nie wiem nawet co, po czym zatknęłam usta dłonią i zaniosłam się płaczem. Przymykałam i otwierałam oczy. Chris leżał na ziemi, a Justin kopał go w brzuch. Wcześniej słyszałam jak chłopak jęczy z bólu, a teraz... teraz już nie słyszałam nic. Z jego ust już nie wydobywał się żaden dźwięk.
-Przestań!-krzyknęłam dosłownie dławiąc się łzami
Szatyn spojrzał na mnie z nienawiścią, po czym po prostu jakby nigdy nic opuścił dom.
To wszystko tak szybko się działo że dla mnie to była dosłownie sekunda.
Cała się trzęsłam i nie mogłam przestać płakać.
Powoli podeszłam do Chrisa. To był najgorszy widok jaki w życiu widziałam. Chłopak był cały we krwi. Leżał, oczy miał zamknięte, nie ruszał się.... jakby nie żył. Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam po karetkę.

Spędziłam w szpitalu cały dzień i cały wieczór. Chciałam też zostać na noc, ale lekarz powiedział że nic tam nie zdziałam. Kazał mi wrócić do domu i odpocząć.
Stan Chrisa był ciężki. Był przytomny, ale nawet nie pozwolili mi go zobaczyć. Powiedzieli że może jutro, kiedy jego stan się polepszy, a dzisiaj musi odpoczywać.
Weszłam do domu. Tym razem już nie starałam się być cicho. Było mi wszystko jedno czy on jest w domu czy go nie ma. Zobaczyłam włączony telewizor. Weszłam do salonu. Spał. Wyglądał niczym anioł. Tak słodko. Tak bezbronnie. Gdy spał dało się dostrzec w nim tego dawnego Justina. Uśmiechniętego, kochanego chłopaka, który tak bardzo zawrócił mi w głowie.
Wzięłam koc i przykryłam go, a sama skierowałam się na górę. Wyjęłam walizkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mogłam przecież mieszkać z zupełnie obcym mi człowiekiem. To już nie był mój Justin. To była osoba, której kompletnie nie znam i nie wiem czego mogę się po niej spodziewać. Nie wiem czy mogę być przy niej bezpieczna.
Zeszłam na dół ciągnąc za sobą wielka walizkę, robiąc przy tym dużo hałasu, przez co oczy kanadyjczyka od razu się otworzyły. Gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie. Był zaspany i chyba jeszcze nie do końca docierało do niego co się dzieje.
-Co ty robisz?- zapytał nagle
Nie krzyknął, ani nie powiedział tego ze złością. Raczej wyczułam w jego głosie strach.
-A jak myślisz- powiedziałam oschle
Wstał i chciał podejść do mnie, ale ja odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
-Nie możesz tego zrobić- usłyszałam za sobą ten seksowny głos
Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-A założymy się- dziękowałam w myślach że nie zadrżał mi głos i że zabrzmiało to zdecydowanie, właśnie tak jak chciałam
Podszedł do mnie, złapał za biodra i przyciągnął do siebie.
-Nie zostawiaj mnie. Proszę.- powiedział błagalnie i wtulił się we mnie
W tym momencie coś we mnie pękło. To było tak cholernie dziwne uczucie. Jakby to co było złe... jakby to nigdy się nie zdarzyło. Jakby Justin w rzeczywistości nigdy się nie zmienił.
-Proszę- powtórzył łamiącym się głosem
Wreszcie ocknęłam się i odwzajemniłam jego uścisk.
-Przepraszam. Przepraszam cię za wszystko. Ja się zmienię.
-Mówiłeś to już wiele razy...
-Tym razem naprawdę. Obiecuje ci. Proszę daj mi ostatnią szansę.
Odsunęłam się od niego delikatnie. W jego wspaniałych czekoladowych oczach dostrzegłam łzy i coś jeszcze. Coś czego w jego oczach nie widziałam już od bardzo dawna- miłość.
Delikatnie ujął moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach pocałunek.
-Kocham cię- szepnął mi do ucha
Przyjemnie ciarki rozeszły się po moim ciele pod wpływem jego głosu. Uśmiechnęłam się.
-Ja ciebie też. I nie ważne co się stanie ja zawsze będę cię kochać...

Reply · Report Post